Przygoda na Maderze: Dzień 4 - Pico Grande
Monika Suchoszek
Już od samego rana roznosiła mnie energia, bo wiedziałam, że cały dzień spędzimy w górach, pokonując strome podejścia na Pico Grande, drugi co do wysokości szczyt na Maderze. Jest to jeden z mniej uczęszczanych wierzchołków wyspy, a trasa prowadząca na jego szczyt, którą wybraliśmy, to tzw. bieg wertykalny (vertical kilometer), który znalazłam na oficjalnej stronie turystyki Madery. Najbardziej popularny szlak na ten szczyt był nadal zamknięty po pożarach. Trasa ma sumę przewyższeń około 1000 metrów na dystansie niespełna 5 km. Pogoda zapowiadała się znakomicie, więc nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszych warunków. Z plecakami pełnymi przekąsek ruszyliśmy w drogę, gotowi na obcowanie z naturą. To, co ujrzeliśmy, przeszło nasze oczekiwania!
W drodze do punktu startowego wędrówki zatrzymaliśmy się na Miradouro da Eira do Serrado, gdzie dotarliśmy krótko po ósmej rano. Na punkcie widokowym była, oprócz nas, tylko jedna osoba i to sprawiło, że czuliśmy się tam naprawdę wyjątkowo, obserwując w ciszy dopiero co budzącą się do życia Dolinę Zakonnic (Curral das Freiras), otuloną stromymi górami. W porannym świetle wyglądało to absolutnie oszałamiająco. Pico Grande nie było widoczne z powodu chmur zawieszonych wciaz nad szczytami. Już wtedy zauważyliśmy, że większość stoków miała bardzo ciemny lub wrecz czarny kolor, co tylko potwierdziło, że letnie pożary z sierpnia 2024 roku wywarły poważny wpływ na lokalną przyrodę w tej dolinie.
Na miejscu znajduje się także hotel, kawiarnia, restauracja i sklep z pamiątkami. Pierwszy autobus z turystami dotarł o 8:30, gdy właśnie ruszaliśmy z parkingu, więc bardzo się ucieszyłam, że nie spotkaliśmy go na jednym z ostrych zakrętów. Jest to łatwo dostępny punkt widokowy gdzie prowadzi kilku minutowy spacer z bezpłatnego parkingu, położony na wysokości 1095 m n.p.m. Z punktu widokowego prowadzi też ścieżka do wioski Curral das Freiras. Wiem, że niektórzy turyści biorą autobus z Funchal do tego punktu widokowego, schodzą ścieżką do wioski, podziwiając piękne góry dookoła, i wracają do Funchal z Curral das Freiras. Jest to możliwe, ale trzeba wyruszyć z Funchal wcześnie rano. Zauważyliśmy na rozkładzie jazdy, że popołudniowych połączeń autobusowych jest mniej. Mimo to widzieliśmy ludzi czekających na przystanku, gdy jedliśmy obiad we wczesnych godzinach popołudniowych (autobus nr 81), więc autobusy są choć być może trzeba będzie trochę poczekać na powrót do Funchal.
Na pierwszym zdjęciu poniżej widać odległą dzielnicę Curral das Freiras, gdzie rozpoczęliśmy wędrówkę na Pico Grande, to ostatnie skupisko domów u samej góry zdjęcia. Pośrodku widoczna jest główna część wioski, w której zatrzymaliśmy się po wędrówce na obiad i przypadkowo trafiliśmy w sam środek dorocznego Święta Kasztanów! W dolinie można skosztować lokalnych specjałów, w tym likierów o różnych smakach oraz rozmaitych produktów bazujących na jadalnych kasztanach.
Po krótkiej jeździe do najdalszej dzielnicy Curral das Freiras znaleźliśmy miejsce parkingowe, które wcześniej zaznaczyłam na Google Maps, i byliśmy gotowi rozpocząć wędrówkę. Pierwszy odcinek prowadził przez wioskę do „Caminho de Fajã Escura à Revinha”, punktu początkowego naszej trasy, gdzie zauważyliśmy drewnianą tablicę wskazującą drogę na Pico Grande. Szlak zaczynał się w pięknym lesie z wysokimi drzewami, opadłymi liśćmi i już widocznymi śladami pożaru: spalonymi drzewami, z których niektóre duże fragmenty leżały na ścieżce, oraz poczerniałą ziemią. Minęły zaledwie trzy miesiące od pożarów, a przyroda już zaczynała się odradzać, jako pierwsze pojawiały się przede wszystkim młode paprocie o soczystych odcieniach zieleni.


Ścieżka szybko stała się dość stroma i wraz z coraz niższymi drzewami, bardziej otwarta, przez co widoki zaczęły nas coraz bardziej zachwycać. Na trasie nie było widać żadnych innych odgałęzień szlaku wiec nie dało się tam zgubić i trasa technicznie była bardzo łatwa. Teren nieco się wyrównał dopiero w punkcie widokowym Relvinha, gdzie przebiega szlak Caminho Real da Encumeada (PR12), który można by było wykorzystać jako alternatywę do naszej trasy na Pico Grande (widać go na drugim zdjęciu poniżej). Niestety, PR12 był zamknięty podczas naszego pobytu. Obecnie szlak jest częściowo otwarty, według oficjalnej strony, dostępny jest jedynie pierwszy 3,5km odcinek od punktu startowego Boca da Corrida. Oznacza to, że można dotrzeć aż do Relvinha, szacując odległość przy pomocy aplikacji Organic Maps.
Ten punkt widokowy to było pierwsze miejsce, gdzie ujrzeliśmy tak ogromne skutki pożarów. Czarne zbocza, ogromne drzewa, z których został tylko popiół. Serce się krajało na ten widok, a zapach spalonego krajobrazu był nadal bardzo intensywny. Od tego momentu szlak stał się bardziej techniczny, na stromych zboczach pojawiły się zabezpieczenia, a podłoże było pokryte luźnymi kamieniami. Niektóre odcinki były mokre, pomimo że dotychczas szlak był bardzo suchy, więc w deszczowy dzień mogło tam być naprawdę ślisko.
Po pokonaniu stromego zbocza dotarliśmy na płaskowyż, gdzie ścieżka stała się mniej oczywista. Widać było ślady kilku różnych tras, ale wszystkie prowadziły w tym samym kierunku. Sprawdziliśmy naszą pozycję w telefonie, ale już stąd mogliśmy dostrzec charakterystyczny kształt szczytu Pico Grande. Wiatr się wzmógł, a chmury zaczęły szybko przemieszczać się wokół nas. Naprawdę czuliśmy się, jakbyśmy byli na innej planecie. Przez krótkie chwile byliśmy całkowicie otoczeni mgłą i nie widzieliśmy zbyt wiele, tylko ciemną i czerwoną ziemię pod stopami. Poniżej znajduje się widok z płaskowyżu w pobliżu szczytu, skąd mogliśmy dostrzec wioskę w okolicach naszego punktu startowego.
Podejście było niesamowicie strome, ale absolutnie tego warte! Na sam wierzchołek, z którego roztacza sie 360-stopniowa panorama prowadzi wąska ścieżka po skalach. Na zdjęciu poniżej, szczyt może wyglądać na dość płaski, ale w rzeczywistości wcale taki nie jest. Była tam lina, której można się było przytrzymać, a ekspozycja po drugiej stronie skały robiła wrażenie. Na końcu trzeba wyjść na mały wypłaszczony wierzchołek wiec osoby z lekiem wysokości nie beda się tam czuć komfortowo (wejście na wierzchołek można sobie odpuścić, bo widoki te kilka matrów niżej są już świetne). Pomimo tego, że nie weszliśmy na sam szczyt, gorąco polecamy tą wędrówkę! Na całym szlaku spotkaliśmy łącznie około 15 osób, w tym kilku biegaczy górskich. Ogólnie, przy deszczowej pogodzie trasa może być miejscami trudna i niebezpieczna. Odpowiednie buty trekkingowe są zdecydowanie obowiązkowe, jak i dodatkowe okrycie, bo wyżej było już bardziej wietrznie i warunki pogodowe zmieniały się bardzo szybko.

Po zakończeniu wędrówki zatrzymaliśmy się w Curral das Freiras na lunch w restauracji, która serwowała dania z jadalnych kasztanów. Spróbowaliśmy zupy kasztanowej, mięsa z nadzieniem kasztanowym i z sosem kasztanowym, niesamowicie smacznych lokalnych batatów, tradycyjnego chleba z batatów (podawanego z masłem czosnkowym) oraz grillowanych warzyw. Chleb doskonale pasował do mojej zupy, prosty, chrupiący z zewnątrz, a w środku puszysty i ciepły. Z tarasu restauracji mieliśmy doskonały widok na Pico Grande, wreszcie chmury całkowicie się rozeszły, a niebo zupełnie się otworzyło.
Ta mała wioska wciąż nie była zatłoczona w tych wczesnych godzinach popołudniowych, ale i tak musieliśmy zaparkować zadłuż ulicy, poza głównym centrum wioski. Przy kościele ustawiona była scena, a wzdłuż głównej drogi stały stoiska z jedzeniem wiec ulica praktycznie nie była przejezdna. Ludzie przygotowywali się do dorocznego Święta Kasztanów, Festa da Castanha. Była to dla nas całkowita niespodzianka ale jaka miła! Festiwal odbywa się co roku w Curral das Freiras, zazwyczaj w weekend przypadający blisko 1 listopada. Ludzie sprzedawali likiery, ciasta i inne przysmaki z kasztanów. Odwiedziliśmy też lokalną piekarnię, żeby spróbować tutejszych wypieków, a potem zauważyliśmy, że w ramach festiwalu zaplanowano również wieczorne wydarzenie, konkurs „Miss Castanha”, czyli wybory Królowej Kasztanów. Widzieliśmy wiele stoisk z jedzeniem, na których wisiały całe świnie, ustawione były grille i domowej roboty likiery w dużych plastikowych butelkach, wszystko dopiero było przygotowywane na wieczorną imprezę. Spróbowaliśmy też pysznych pieczonych kasztanów, przygotowywanych na otwartym ogniu. Pieczone kasztany są lekko słodkie, a ich konsystencja przypomina coś pomiędzy miękkim nerkowcem a bardzo mączystą, gęstą fasolą. Żałuję, że nie zostaliśmy aż do wieczora, ale bałam się wracać do Funchal po zmroku, bo droga nie należy do najłatwiejszych.


To była bardzo przyjemna wioska, idealna na popołudniowy odpoczynek po wymagającej wędrowce, pełna sklepików z pamiątkami, kolorowych dekoracji i pysznego jedzenia. Jak dotąd był to dla mnie najlepszy dzień na Maderze i prawie ostatni, bo w planach mieliśmy już tylko jeden dzień by zobaczyć Pico do Areeiro, kolorową wioskę Santana i mniej znana plażę Calhau da Lapa.
Informacje praktyczne:
-
Oficjalna strona internetowa do sprawdzania, czy szlaki turystyczne są otwarte po pożarach, które miały miejsce na wyspie latem 2024.
-
Miradouro da Eira do Serrado - brak opłaty za wstęp, bardzo kręta droga na ostatnich kilku kilometrach.
-
Punkt początkowy naszej wędrówki znajdował się na końcu Estrada do Colmeal, oznaczony na Google Maps jako Caminho de Fajã Escura à Revinha, gdzie zmieszczą się dwa-trzy samochody. Ponieważ nie byliśmy pewni, czy będą tam wolne miejsca, zostawiliśmy nasz samochód na małym parkingu w wiosce (współrzędne poniżej) i poszliśmy pieszo. Ten parking znajduje się poniżej głównej drogi, więc nie jest widoczny z daleka, ale może pomieścić około ośmiu samochodów. Podczas spaceru przez wioskę zauważyliśmy przystanki autobusowe z rozkładem jazdy linii 81. Udało mi się nawet znaleźć rozkład jazdy online: line 81 ale nie do końca zrozumiałam, kiedy autobus jedzie do Fajã Escura-Final (CF19J), przystanku który mijaliśmy po drodze.
Adres parkingu: 32°44’08.5”N 16°58’09.6”W
Inne miejsce do zaparkowania (do 5 samochodów, widoczne w Street View): 32°43’55.6”N 16°58’14.9”W


- Podczas naszych podróży zawsze korzystamy z aplikacji Organic Maps: Offline Hike, Bike, Trails, and Navigation app, która na Maderze sprawdziła się doskonale, ani razu się nie zgubiliśmy. Nasza wędrówka miała 10 km długości i przewyższenie 1000 metrów (zaczynaliśmy na wysokości nieco ponad 600 m n.p.m., a skończyliśmy na 1654 m). Dotarcie na szczyt zajęło nam prawie 2 godziny, a zejście 1,5 godziny (łączny czas ruchu: 2 godziny 15 minut), choć całość trwała 5 godzin, bo robiliśmy kilka dłuższych przerw. Opis szlaku można znaleźć na oficjalnej stronie jako bieg wertykalny ponieważ różnica wysokości między początkiem a końcem trasy to nieco ponad 1000 m. Miałam na sobie buty Salewa Wildfire, były idealne na tę wędrówkę!


-
Festiwal Kasztanów odbędzie sie również w tym roku: 31.10.2025 – 01.11.2025. Scena z muzyką i konkursem została ustawiona obok Igreja Matriz do Curral das Freiras. Cała ulica Estr. Cónego Camacho była zapełniona straganami. W związku z tym nie było dostępnych miejsc parkingowych przy tej ulicy.
-
Restaurant - Sabores do Curral. Warto, przyjemne miejsce i jedzenie nam bardzo smakowało!
Adres: Caminho da Igreja N1, 9030-311 Curral das Freiras -
Bakery - Curral Das Freiras bakery & patisserie. Pyszne wypieki i niskie ceny!
Adres: Estr. Cónego Camacho 33A, 9030-319 Curral das Freiras -
Parking: Zaparkowaliśmy wzdłuż ulicy, około 5 minut pieszo od kościoła.
Współrzędne GPS: 32°43’06.5”N 16°57’52.0”W
Subscribe via RSS