Przygoda na Maderze: Dzień 5 - Pico Ruivo, Santana oraz opuszczona plaża
Monika Suchoszek
Nasz pobyt na Maderze zbliżał się ku końcowi, przed nami ostatni dzień z wynajętym samochodem! Intensywne dni szybko mijały, a i plan na ostatni dzień był bardzo napięty. Zdecydowaliśmy się zacząć dzień od pieszej wędrówki na Pico Ruivo, najwyższy szczyt Madery. Podczas naszego pobytu w listopadzie 2024 roku oficjalna strona turystyki informowała, że otwarty jest jedynie odcinek do schroniska. Było to jednak dla mnie nie do końca jasne, ponieważ na Google Maps pojawiało się wiele nowych recenzji ze zdjęciami z samego szczytu. Założyliśmy więc, że dotarcie na wierzchołek będzie możliwe.
Szlak był przepiękny i relaksujący, ale niestety sam szczyt (ostatnie 400 metrów) był zamknięty z powodu uszkodzeń po pożarach. Ogień osłabił strukturę gleby, przez co teren stał się bardziej niebezpieczny. Zainstalowano prowizoryczną bramę, zamkniętą na kłódkę, więc dostęp na szczyt był technicznie zabroniony (groziła za to kara do 2500 euro), ale wielu to nie powstrzymało przed obejściem ogrodzenie, wspinając się po zboczach z lewej strony. Pożary zniszczyły roślinność, która normalnie zapobiega osuwaniu się kamieni, więc przy deszczu i silnym wietrze warunki mogą być ryzykowne. Miałam spory dylemat, czy złamać zakaz i wejść na górę, gdyż pogoda była idealna, ale ostatecznie postanowiliśmy uszanować przepisy. To idealny pretekst, żeby kiedyś wrócić na tę piękną wyspę. Ponadto nasza poprzednia wędrówka na Pico Grande dała nam mnóstwo satysfakcji, widoki były równie spektakularne, a ludzi znacznie mniej. Dlatego nie czuliśmy się tak bardzo zdeterminowani, żeby koniecznie wejść na szczyt.
Cudowne widoki na tej trasie zaczynają się zaraz po opuszczeniu parkingu, z jednej strony wysokie szczyty, z drugiej w oddali morze. Często czytaliśmy w recenzjach, że w tym rejonie panują bardzo pochmurne warunki, ale nam trafił się niemal całkowicie bezchmurny dzień. Nadmorskie miejscowości pojawiały się i znikały między chmurami równie szybko.
Podczas przerwy w okolicach schroniska zauważyliśmy kilka zięb maderskich, które są bardzo powszechne na tej wyspie, zwłaszcza w lasach wawrzynowych i na terenach górzystych, takich jak szlak na Pico Ruivo. Ptaki te są ciekawskie i fotogeniczne, często zbliżają się blisko turystów, zwłaszcza w miejscach, gdzie są przyzwyczajone do obecności ludzi, a ten rejon zdecydowanie do takich należy. Schronisko widoczne na zdjęciu poniżej, usytuowane przy większej skale.
Naszą wędrówkę zakończyliśmy tuż po godzinie 10:00, kiedy parking był już prawie pełny. Sam szlak jest bardzo łatwy i odpowiedni dla większości osób z podstawową kondycją fizyczną, nawet dzieci mogą cieszyć się spacerem i podziwiać piękne widoki gór aż po Płw. Wawrzyńca w oddali (zdjęcie poniżej). To była najłatwiejsza trasa, jaką przeszliśmy na Maderze, głównie dzięki w pełni wybrukowanej ścieżce prowadzącej do schroniska i braku ekspozycji (przynajmniej do momentu, do którego dotarliśmy). Wyruszyliśmy tuż po 8:30 rano, więc jeszcze wtedy powietrze było bardzo przyjemne, pomimo pełnego słońca. Dokładnie, gdy wchodziliśmy na szlak, podjechali pracownicy parku, żeby sprawdzać bilety wstępu. Dokładnie o tej samej godzinie spotkaliśmy ich wchodzących na Płw. Wawrzyńca, więc to pewnie typowa dla nich pora, by zacząć pracę.
W drodze powrotnej z Achada do Teixeira zatrzymaliśmy się w Parque Temático da Madeira w Santana. Okazało się, że to urocze, przyjazne rodzinom miejsce z tradycyjnymi maderskimi domkami. Można wejść do środka tych małych budynków i zobaczyć ekspozycje dotyczące historii, tradycji i przyrody Madery. Jest tam nawet tradycyjna kuchnia z piecem opalanym drewnem, w którym wypiekany jest słynny portugalski chleb z Madery, bolo do caco. Dodatkowo na terenie parku znajdują się piękne ogrody i wiele atrakcji dla dzieci, w tym duży plac zabaw, mini-zagroda ze zwierzętami oraz można popływać łódką po małym jeziorku. To spokojna alternatywa dla zatłoczonego centrum miasta i świetne miejsce na relaksującą wizytę, zwłaszcza z dziećmi.
Podstawowy bilet wstępu był niedrogi, a dodatkowe atrakcje płatne osobno, dlatego uznaliśmy park za doskonały przystanek przed dalszym zwiedzaniem wyspy. Samochód zostawiliśmy na darmowym parkingu przy obiekcie, skąd w kilkanaście minut spacerem dotarliśmy do centrum Santany. W centrum miasta czekały na nas kolejne urocze, trójkątne domki ze strzechą, znane jako „Palheiros”. Większość z nich pełni dziś funkcję sklepików z pamiątkami, ale ich bajkowy wygląd wciąż przyciąga uwagę. Tradycyjne domy z Santany słyną z intensywnych kolorów, białe ściany z czerwonymi drzwiami, niebieskimi framugami i stromym, krytym strzechą dachem. Początkowo były budowane przez rolników jako proste domy wiejskie, a charakterystyczny dach sięgający niemal do ziemi miał za zadanie odprowadzać wodę podczas ulewnych deszczy. Niektóre z oryginalnych domów pochodzą z XVI wieku, choć większość tych, które można dziś zobaczyć, to rekonstrukcje. Okolica jest bardzo zadbana, otoczona pięknymi ogrodami, a widoki na góry dookoła są naprawdę imponujące.

Próbowaliśmy również znaleźć miejsce, w którym serwują prego no bolo do caco, ale wiele dobrze ocenianych lokali było zamkniętych, a w jednym z otwartych zabrakło tych słynnych chlebków - bolo do caco, więc niestety nie udało nam się tego dania spróbować tego dania. Zatrzymaliśmy się więc w małym barze, gdzie na ekranie telewizora akurat relacjonowano gwałtowną powódź w Walencji, mieście, które odwiedziliśmy zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Widok znajomych ulic zalanych błotem, wodą i zasypanych wrakami samochodów był poruszający. W drodze do pobliskiej piekarni zauważyliśmy jeden domek, który wyglądał jak typowy kolorowy Palheiro, ale cały był brązowy, zastanawialiśmy się, czy to może bardziej oryginalna lub po prostu jeszcze niepomalowana wersja. Niedaleko piekarni Delícias da Bia znajduje się też inny domek, który podobno można zwiedzać, to prywatny dom Casa típica de Santana, którego właściciel zaprasza turystów i opowiada o dziedzictwie rodzinnym. Nie ma tam biletu wstępu, ale mile widziane są datki (niestety nie weszliśmy do środka).
Podsumowując, Santana to świetny przystanek podczas zwiedzania tej części wyspy. Warto jednak pamiętać, że okolice centrum informacji turystycznej mogą być bardzo zatłoczone, dlatego polecamy przejść się nieco dalej, w stronę kościoła, a potem do piekarni, aby zobaczyć bardziej autentyczną i spokojną stronę miasteczka, z dala od kilku domków skupionych wokół głównego placu, i przy okazji skosztować czegoś pysznego!
Po opuszczeniu Santany postanowiliśmy zatrzymać się przy Miradouro do Guindaste. Znajdują się tam dwie szklane platformy wychodzące nad klif, z których można obserwować rozbijające się fale. Bardziej podobało nam się to miejsce niż słynne Cabo Girão, gdzie również znajduje się szklany taras widokowy, położony wyżej nad wodą, ale szkło było tam tak porysowane, że widok nie zrobił na nas wrażenia, a tłumy były przytłaczające. Przy Miradouro do Guindaste nie było wielu osób, w okolicy nie ma zbyt wiele do zobaczenia, więc turyści zazwyczaj zatrzymują się tylko na chwilę i ruszają dalej. My przyjechaliśmy wczesnym popołudniem i bez problemu znaleźliśmy miejsce parkingowe. Warto poświęcić kilka dodatkowych minut na spacer ścieżkami wzdłuż krawędzi klifu, widoki na wybrzeże są zachwycające.
Dzień zakończyliśmy krótkim odpoczynkiem na plaży Calhau da Lapa. Zostawiliśmy samochód na pobliskiej ulicy i ruszyliśmy ścieżką, która po chwili zaczęła wyglądać na już nieużywaną, co szybko się potwierdziło gdyż, stawała się coraz bardziej zarośnięta przez ogromne kaktusy sięgające nam do uda i w końcu prowadziła przez głęboki wąwóz z przepływającym strumieniem. Na szczęście dno rzeki było wystarczająco suche, by dało się je przejść po kamieniach, i po małej przygodzie udało nam się wrócić na oficjalny szlak, z którego skorzystaliśmy w drodze powrotnej. Ten był znacznie łatwiejszy i kończył się w okolicy małego mostku na głównej drodze asfaltowej. Po drodze mijaliśmy wysoki, ale wąski wodospad, być może strużka wody była mniejsza niż zwykle z powodu braku deszczu w ostatnich dniach. Wodospad otoczony był ogromną ilością kaktusów a przed nim unosiła się tęcza, co wyglądało bardzo ciekawie. Widoki były niesamowite, a daleko w dole można było dostrzec plażę. Okoliczne wzgórza były całe porośnięte kaktusami.

Dostęp do plaży nie jest łatwy, prowadzą do niej bardzo strome schody, a różnica poziomów to około 160 metrów, ale nagroda w postaci spokoju i widoków jest tego warta. Po dotarciu na miejsce plaża wydała się opuszczona. Wszystkie kawiarenki i domy wykute w skałach były zabite deskami, a na miejscu było zaledwie kilka opalających się osób. Betonowy pomost z drabinką ułatwiał wejście do morza, ale cala plaza jest kamienista, wiec warto zabrać ze sobą buty do pływania. Ma to również i pozytywne strony bo woda przez to jest krystalicznie czysta, a miedzy skałami biega mnóstwo kolorowych krabów. Bardzo szybko chowały się, reagując na każdy najmniejszy ruch, więc ich sfotografowanie okazało się nie lada wyzwaniem. Na zdjęciu poniżej widać w tle jak strome jest wzgórze z którego zeszliśmy na plażę.

To odosobnione i spokojne miejsce, bez tłumów, z przejrzystą wodą i mnóstwem krabów, było idealnym zakończeniem dnia. Po wymagającym podejściu z powrotem na górę ruszyliśmy w stronę Funchal, oddaliśmy samochód i ruszyliśmy w kierunku starego miasta na zasłużoną kolację.
Informacje praktyczne:
-
Oficjalna strona warto sprawdzić, czy szlaki turystyczne są otwarte po pożarach, które miały miejsce latem 2024 roku.
-
Bilety na szlaki płatne można kupić online na tej stronie. Od 1 stycznia 2025 roku osoby niebędące rezydentami muszą płacić za wstęp na ponad 30 tras zarządzanych przez Instytut Lasów i Ochrony Przyrody (ICNF) na Maderze. Praktycznie wszystkie szlaki oznaczone jako PR podlegają opłacie
-
W czasie naszej wizyty otwarty był jedynie odcinek z Achada do Teixeira do schroniska Casa de Abrigo do Pico Ruivo (2,4 km), podczas gdy cała trasa ma 2,8 km. Więcej informacji znajduje się na oficjalnej stronie. Końcowy fragment, oferujący najpiękniejsze widoki, był zamknięty. Szlak blokowało wysokie ogrodzenie, jednak większość osób nielegalnie je obchodziła zboczem, mimo ryzyka mandatu w wysokości 2500€. W okolicy nie było jednak żadnych strażników. Strażnicy obecni byli jedynie przy parkingu, gdzie sprawdzali bilety wstępu w cenie 3€.
-
Parque Temático da Madeira – Podstawowy bilet wstępu kosztuje 3€. Dodatkowe atrakcje dla dzieci to koszt 3–4€ każda, lub można kupić bilet łączony za 12€. Przy samym parku znajduje się duży, bezpłatny parking (zostawiliśmy tam samochód i przeszliśmy pieszo do centrum miasteczka, zaledwie 520m do ratusza). Uwaga: korzystanie z toalet jest dodatkowo płatne (0,50 €). Zwiedzanie parku zajmuje około półtorej godziny.
-
Miradouro do Guindaste - mały punkt widokowy z bezpłatnym parkingiem oraz dostępem do publicznej toalety.
-
Calhau da Lapa - Zaparkowaliśmy przy drodze, w pobliżu mostu, gdzie zaczyna się szlak Caminho do Passo. Obecnie ścieżka prowadząca na plażę jest zamknięta z powodu spadających odłamków skalnych (według najnowszych recenzji na Google Maps z wiosny 2025 roku). W okolicy plaży nie ma żadnych udogodnień, wszystkie kawiarnie i domy w jaskiniach są zabite deskami. Szlak jest bardzo stromy, z przewyższeniem około 160 m, więc powrót pod górę może być naprawdę wyczerpujący w upalne dni. Współrzędne GPS miejsca parkingowego: 32.663977, -17.033297)
-
Piekarnia - Delícias da Bia
Adres: Avenida D. Manuel Marques da Trindade n°28, Santana, Portugal
Subscribe via RSS