Najdłuższą wycieczkę zaplanowaliśmy na ostatni dzień naszego pobytu w Mestii, gdyż wtedy dopiero pogoda miała być bardzo stabilna a to z pewnością przyda nam się w drodze do jezior Korduli. Można tam dotrzeć zaczynając w rożnych punktach wioski. Jedną z opcji jest rozpoczęcie wędrówki szlakiem znajdującym się przy kościele, opisanym w poście okolice Mestii i podążając nim aż do rozwidlenia z drewnianą tabliczką wskazującą na jeziora lub drogę powrotną do Mestii (dokładnie tam schodzilismy dwa dni wcześniej). Dlatego też, postanowiliśmy wypróbować jeszcze inną opcję zaczynającą się obok posterunku policji oraz placu Queen Tamar w centrum Mestii. Tylko przez niedługi, początkowy odcinek ścieżka prowadzi przez wioskę, następnie zaczyna podążać korytem rzeki po czym gwałtownie skręca w prawo i po krótkim, ale bardzo stromym odcinku wkracza w las. Ścieżka jest wygodna i szeroka, jednak cały czas prowadzi pod górę, przez następne 1.5h aż do punktu widokowego nie daje nam ani chwili wytchnienia. Piękne słońce zaczęło wyłaniać się zza chmur i oświetlać Mestie. Dodatkowo, coraz więcej śniegu zaczęło pojawiać się wokół Nas.

W końcu, po 2h od wyjścia z pokoju, dotarliśmy do punktu widokowego na górze Tskhakzasari, gdzie znajdowała się wysoka na kilka metrów drewniana platforma, która dodatkowo ułatwiała podziwianie majestatycznych gór. Samo dojście tutaj z pewnością wielu usatysfakcjonuje i dla wielu był to główny cel. Widoki są naprawdę wspaniałe, góry widoczne na horyzoncie z każdej strony, zielone doliny i ośnieżone szczyty były pięknym połączeniem :)

Po krótkiej przerwie zaczęlismy podążać dalej, scieżka była terar już mniej stroma ale świeży śnieg, sięgający nam do kolan zdecydowanie nie ułatwiał wędrówki. Mineliśmy po drodze kilka starych chat, wyglądały na opuszczone ale obok jednej z nich zauważyliśmy psa więc byśmoże były nadal w użytku. W tym rejonie nie ma schronisk a przynajmniej my nie słyszelismy o żadnym w okolicy. Także bardzo sie cieszyliśmy z posiadania termosu z gorącą herbatą. Oczywiście podczas trekkingu było nam naprawdę gorąco, wręcz szliśmy w samych koszulkach. Oczywiście pełne słońce przyjemniej ogrzewało, ale też mocno opalało o czym przekonalismy się już poźniej (ile razy musimy spalić się w górach zimą by pamietać kremie przeciwsłonecznym?) :p

Minęło 2.5h marszu od platformy widokowej do jezior położonych u podnóża góry Ushba (4710m), którą łatwo można rozpoznać po charakterystycznym podwójnym wierzchowłku (zdjęcie poniżej). Miejsce nie wyglądało spektakularnie bo znaczna część jezior pokryta była śniegiem więc w sumie prawie ich nie zauważylismy :) Przerwa na jedzenie, pamiatkowe zdjęcia i czas wracać w długą drogę powrotną. Będąc już w drugiej połowie drogi do platformy widokowej, zaczeliśmy spotykać coraz to więcej turystów, którzy pytali o dalszą drogę. Widząc, że niektórzy nie mieli nawet podstawowych butów górskich i szli bardzo wolno, odradzaliśmy im dalszą drogę. Niestety wychodzenie późnym porankiem nie daje dużo zapasu czasowego.

W drodze powrotnej zatrzymalismy się na dłużej przy platformie widokowej bo mieliśmy jeszcze sporo czasu przed zachodem słońca, ale oczywiście perspektywa pysznego jedzona w jednej z lokalnych restauracji skłoniła nas do szybszego powrotu :) Pogodę mieliśmy idealną, widoczność była wspaniała

Informacje praktyczne:

  • Trudność: średnia
  • Dystans: 19 km
  • Przewyższenie: 1300m

Wysokie buty górskie w połaczeniu ze stuptutami dały nam idealną ochronę przed śniegiem oraz błotem a wielowarstwowy ubiór zapewnił komfort termiczny przez cały ten dzień, kiedy wahania temperatury były tak duże. Z pewnością trzeba ze soba zabrać wystarczającą ilość wody, jedzenia a dobrym pomysłem będzie również termos z gorącą herbatą.