Nie mieliśmy pojęcia czego możemy spodziewać się po kuchni kambodżańskiej. Czy faktycznie bardzo rożni się od kuchni tajskiej lub laotańskiej? Jak do tej pory wszystkie dania z tego kontynentu wrzucaliśmy do jednego worka, jako dania kuchni azjatyckiej :D Teraz śmiało możemy stwierdzić, że każdy kraj zaskoczył nas pewnymi połaczeniami smaków, specyficznymi czasem dla danego regionu. Oczywiście mieliśmy okazję wielokrotnie próbować dań z Tajlandii czy Wietnamu mieszkając niedaleko Berlina, ale nigdy nie spotkaliśmy się z ofertą dań pochodzących z Kambodży. Dlaczego tak się dzieje? Tylko niewielka liczba rdzennych mieszkańców tego kraju mieszka poza jego granicami (największa ich populacja osiedliła się we Francji), gdzie mogliby promować potrawy pochodzące ze swojego kraju. Inna kwestią są bardzo wysokie opłaty administracyjne za wyrobienie paszportu (100$ za paszport ważny przez 10lat, w Wietnamie ta opłata wynosi tylko 15$), bardzo niewielka liczba ludzi podróżuje poza granicę kraju. Podczas rozmowy kierowca naszego tuktuka przyznał, że tylko raz w życiu był nad morzem w Kambodży, oddalonym o 450km. Przyznał też, że ludzie tam nie wyjeżdżają na wakacje, tylko co najwyżej odwiedzają rodzinę w sąsiednich miastach. Podał nam przykładowo zarobki osoby pracujacej w hotelu, jest to średnio 70-120$ miesięcznie w zależności od stanowiska. Wiele osób pracuje na dwie zmiany, np w dzień w fabryce a wieczorem dorabiając jako kierowca tuk-tuka, aby w ten sposób utrzymać rodzinę. Można sobie łatwo wyobrazić, że przy takiej pensji można tylko pomarzyć o podróżach, jeśli na sam paszport trzeba wydać miesięczną pensję :(

My całkowicie się w kuchni kambodżańskiej zakochaliśmy i był to nasz kraj nr 1 w Azji, jeśli chodzi o jedzenie. Spróbuje poniżej opisać kilka dań, które pojawiały się często w restauracjach i które oczywiście przetestowaliśmy :D Warto wspomnieć również o śniadaniu, które często było bagietką z różnymi dodatkami. Są one bardzo popularne w Kambodży, ponieważ jest to dawna kolonia francuska i pewne elementy tej kultury są tam do tej pory widoczne. Do bagietki najcześciej zamawialiśmy omlet lub dżem oraz kawę słodzoną mlekiem kondensowanym lub owocowe shake (najlepsze dla mnie z mango, papają lub ananasem). Na obiad był to zazwyczaj ryż z mięsem i dużą ilością warzyw grilowanych lub w sosie curry. Ważnym składnikiem kuchni są przyprawy, najsłyniejszy jest pieprz z regionu Kampot, który jest najważniejszym składnikiem sosu pieprzowego. Bardzo często pojawiały się owoce morza w ofercie, jednak ja nie jestem ich fanką, ale rybę kilka razy jadłam i bawsze była bardzo smaczna! Kurkuma, korzeń galangalu (kaempferia), imbir, trawa cytrynowa czy liście limonek kaffir (papeda) to ważne przyprawy dla wielu dań kuchni khmerskiej. Na deser często zamawiałam naleśnika z mango lub bananem, polanego słodzonym mlekiem kondensowanym, pychotka! Warto zaznaczyć, że na jedzenie czeka się dość długo, około godziny na obiad, ale trzeba pamiętać, że dania są przygotowywane od podstaw. Wielokrotnie slyszeliśmy odgłosy krojenia a nieraz sie zdarzyło, że gospodyni jeszcze biegła do sąsiadki po brakujące składniki. Jedzenie w Kambodży jest mniej ostre niż w sąsiedniej Tajlandii (w obu krajach zamawialiśmy czerwone czy zielone curry, ale w Tajlandii były one dla mnie zawsze za ostre, co odbierało radość z jedzenie).

Amok, gęsta zupa z kawałkami ryby (wersja tradycyjna), kurczaka lub wołowiny, gotowana na parze w liściu bananowca.

Czerwone curry khmerskie serwowane z gotowanym na parze ryżem, nawet sam ryż był niewiarygodnie smaczny!

Lok Lak smażone kawałki wołowiny lub kurczaka z czosnkiem oraz sosem ostrygowym serwowane na sałacie z ryżem i sosem pieprzowym (mix soku z limonki i pieprzu), oczywiście z prowincji Kampot.

Kurczak z imbirem - smażone krótko na dużym ogniu kawałki kurczaka z marynowanym imbirem i cebulką.

Smażone krótko na dużym ogniu kawałki warzyw z tofu, orzechami nerkowca oraz orzeźwiająca woda kokosowa do picia.

Mango sticky rice, lepki ryż z kawałkami świeżego mango oraz sosem kokosowym był naszym specjalnym deserem Wielkanocnym :)

Pudding z tapioki z bananem oraz sezamem. Niestety banany zakupione w Europie, okazały się nieodpowiednie do takiego dania o czym przekonałam się na własnej skórze po powrocie. Zwykłe banany miały również inny smak niż te kupowane w Europie, były mniejsze i miały bardziej budyniową konsystencję.

Z racji tego, że podróżowaliśmy tylko autobusami, warto wspomnieć o przekąskach dostępnych podczas przystanków. Chipsy bananowe, kawałki świeżych owoców, mięso sprzedawane z grila, ryż zawinięty w liście bananowca, chłodne napoje oraz słodycze to główne przekąski. Na dłuższe przerwy kierowcy zatrzymywali się przy małych barach, gdzie mogliśmy zamówić proste dania takie jak smażony makaron,ryż z jajkiem oraz warzywami lub zupy. Czasem podczaj jazdy bardziej lokalnym autobusem lub w mniej turystycznych częściach kraju, kobiety sprzedające smażonego kurczaka, grilowane ryby na patyku, mięsne szaszłyki czy jajka balut. Jest to ugotowane jajko z rozwijającym się w środku zarodkiem kurczaka lub kaczki, zdecydowanie przekąska nie dla Europejczyków! Oczywiście dla wielu ludzi jest to przysmak na tyle wyjątkowy, że pewna 63 letnia kobieta została zatrzymana na lotnisku w Singapurze podczas próby przemytu 490 jajek, za co przyszło jej zapłacić 7000S$ singapurskich dolarów!

Na każdym nocnym markecie z łatwością można znależć grilowane przekąski (owoce morza, mięso) albo kupić je podczas jazdy lokalnym autobusem! :)

Z pewnościa polecam również pyszne koktajle owocowe, sprzedawane dosłownie wszędzie! Oczywiście świeże owoce są ryzykowne, ale bardzo cieżko patrzeć na te pyszności i nie skusić się na nie. Oczywiście zawsze warto podpatrzeć, które ze stoisk bardziej przestrzega zasad higieny np. używa rękawiczek do krojenia owoców, wody butelkowanej podczas przygotowywania koktajli i mleka kondensowanego słodzonego z puszki (zamiast cukru z wodą, bo nie mamy pewności czy jest butelkowana). Ananasy, papaje, mango…wszystkie owoce smakują zupełnie ianczej niż w Europie, jednak naturalne dojrzewanie na słońcu zmienia ich smak! Na drugim zdjęciu poniżej widać jak ogromne jest mango (średnio pół kg) , ma też inny kolor skórki, ale co najważniejsze zupełnie inny smak! Od nich można sie łatwo uzależnić :) Na szczeście w Kambodży i Laosie nie doświadczyłam przykrych dolegliwości żałądkowych, Tajlandia juz nie była dla mnie taka łaskawa :p

Stoisko z koktajlami, niesamowicie wyglądające owoce! Ogromne mango to standard w całej azji, różnią się kolorem skórki oraz oczywiście smakiem

Restauracje rekomendowane w Kambodży: