Pi Mai Lao, obchody Nowego Roku w Laosie, podczas najbardziej upalnej części roku były niespodziewanym wydarzeniem podczas naszej podróży :D Oficjalnie święto trwa 3 dni, ale w wielu miastach takich jak Vientiane czy Luang Prabang może się to przeciągnąć do ponad tygodnia. Podczas tych dni ludzie odwiedzają światynie (do wszystkich obowiązuje wstęp wolny w tym okresie), imprezują oraz….polewają się wodą, jest to bardzo ekstramalna wersja naszego śmingusa-dyngusa! Oczywiście pogoda w tym rejonie jak najbardziej temu sprzyja.

Pierwszego dnia obchodów postanowiliśmy odwiedzić Pha That Luang, ogromną, pokrytą złotem stupę; monument narodowy oraz symbol Vientiane. Ponownie skorzystaliśmy z transportu publicznego, autobus nr 10 ze skrzyżowania zaraz obok głównego dworca autobusowego (przystanek autobusowy znaleziony na podstawie mapy z rozkladem jazdy autobusow na dworcu głównym).

Buddyjska światynia niedaleko stupy, pięknie przyozdobiona na obchody Nowego Roku

Posąg Buddy spoczywającego w pozycji półleżącej

Ogromna, pokryta złotem stupa (budowla sakralna), symbol Vientiane

Przed każdą ze światyń, figurki Buddy zostały ustawione w taki sposób, aby każdy wierny mógł je z łatwością polać wodą z płatkami kwiatów. Pierwszy dzień obchodów Nowego Roku jest równocześnie ostatnim dniem Starego Roku i polewanie wodą symbolizuje oczyszczanie z grzechów minionego roku. Każdy wierzący pragnie wkroczyć w Nowy Rok zupełnie “czystym”. Następnie woda spływająca po figurce Buddy jest zbierana i wykorzystywana w domach do błogosławieństwa innych członków rodziny.

Prze wejściem głównym do świątyni przygotowano dla wiernych stolik z różnorodnymi figurkami Buddy

Każdy Laotańczyk był odświętnie ubrany, mężczyźni mieli na sobie kwieciste koszule a kobiety dlugie, piękne suknie

Jak widać na zdjęciu, Budda z jedeitu ubrany jest w bardziej lub mniej zakrywające go szaty, w zależności od panującej pory roku

Na ulicznych straganach można było zakupić ofiary składające się z kwiatów oraz liści bananowca, aby następnie złożyć ją w świątyni

Zgodnie z tradycją, mieszkańcy Laosu obdarowują starsze osoby w rodzinie koszami wypełnionymi smakołykami oraz kosmetykami

Wciąż na ulicy można kupić ptaki w bambusowych klatkach, aby wypuścic je na wolność jako symbol dobrodziejstwa oraz szczęścia. Jest to w tym kraju zakazane i widzieliśmy plakaty zniechęcające turystów przed braniem udziału w tych praktykach

Przepiękne, długie suknie wydawały się być ważnym elementem obchodów Nowego Roku :)

Jako że świetowanie wypada w najgorętszej porze roku, mieszkańcy Laosu polewają się całymi wiadrami wody, idealny sposób na ochłodzenie! Z pewnościa przydadzą się wodoodporne torby na dokumenty oraz elektronikę, na szczęście do kupienia w całym mieście

Już w czasie pory obiadowej zauważyliśmy pierwsze samochody z ludzmi na dachu, polewającymi przechodniów wodą, a raczej kubłami wody….już po kilku godzinach ulice zamieniły się w jedno wielkie pole bitwy! Mieliśmy duże trudności z dotarciem do hotelu bez strat w sprzęcie fotograficznym, nie zauważyłam, aby trzymanie aparatu w ręce powstrzymało kogokolwiek przed wylaniem całego kubła wody na przechodniów. Musieliśmy dosłownie uciekać do hotelu, aby zostawić wszystkie wartościowe rzeczy w pokoju i ruszyć z wodoodporną GoPro na miasto. Właściciele z naszego hotelu zatrzymali nas w drodze i zaprosili do wspólnej imprez. Były tańce, pyszne jedzonko i mocny alkohol, który przypominał bimber i niekoniecznie przypadł nam do gustu :) Był też obowiązkowy dmuchany basen wypełniony wodą, pistolety na wodę i balony nią wypełnione, tego dnia nikt nie pozostał suchy!

Właściciele naszego hotelu przygotowali pyszne jedzenie, piwo, lao-lao (Laotańska whisky ryżowa), głośną muzykę oraz postarali się, aby żaden przechodzień nie pozostał w tym dniu suchy :D

Wzdłuż promenady rozłożone były sceny koncertowe, gdzie mogliśmy posłuchać Laotańskiej muzyki techno lub pop oraz tańczyć w pianie lub pod zraszaczami z wodą

Laotańska impreza techno zamieniła się następnie w koncert muzyki pop, ale o dziwo podobała mi się bardziej pierwsza część koncertu. Prawdopodobnie był to znany zespół, ponieważ cały tłum śpiewał razem z wykonawcami :)

Drugiego dnia obchodów Nowego Roku wszyscy odpoczywają (być może głównie po imprezach minionego dnia), jest to dzień pomiędzy ostatnim dniem Starego Roku a pierwszym Nowego Roku, który jest trzecim dniem oficjalnych obchodów. Właściciele naszego hotelu byli ogromnie zmęczeni i wręcz leżeli na recepcji, kiedy my wyjeżdżaliśmy minibusem do Vang Vieng. Z racji świąt tylko jedna firma przewozowa była otwarta, oczywiście ceny były nieco droższe niż zazwyczaj. Moją największą obawą był stan trzeźwości kierowcy bo wczorajsze imprezy wydawały się bardzo huczne :)

Pozostanie suchym w kolejnych dniach było bardzo trudne, gdyż na każdym kroku można było niespodziewanie zostać oblanym wodą, nawet idąc po ulicy z bagażem. Dlatego najbezpieczniej kupić wodoodporną sakwę na dokumenty, elektronikę czy pieniądze (lub jeszcze lepiej kilka mniejszych, żeby nie nosic wszystkiego w jednej), które przydadzą sie również w porze deszczowej bo ulewy są tutaj bardzo intensywne! Jazda tuk-tukie zdecydowanie nie gwarantuje nam bezpieczeństwa. Kilka razy byliśmy świadkami oblania kubłem wody pasażerów siedzących w tuk-tuku, kiedy ten zatrzymał się na skrzyżowaniu czy stał w korku. W takiej sytuacji już za późno na ucieczkę. Sebastian został oblany kiedy jechaliśmy rowerami przez Vang Vieng (ja wykazałam się lepszym refleksem a dzieciaki miały ogromny ubaw!). Podczas tych kilku zwariowanych dni poczuliśmy się ponownie jak dzieci i z radością przyłączyliśmy się do wspólnej zabawy :D

Informacje praktyczne:

  • Bilet autobusowy do Pha That Luang (autobus nr 10) - 4k od osoby, jeden przejazd
  • Bilet autobusowy do Vang Vieng (minivan) - 60k Kip od osoby