Wybierając miejsce na naszą podróż poślubną, chcieliśmy doświadczyć czegoś wyjątkowego, egzotycznego, ale wciąż w Europie. Nasz maluch został pod opieką dziadków, więc po raz pierwszy od dawna mogliśmy podróżować tak, jak przed założeniem rodziny. Marzyliśmy o miejscu z zapierającymi dech w piersiach szlakami, pysznym jedzeniem i nieskażoną przyrodą. Madera spełniała wszystkie te wymagania pomimo, że wakacje planowaliśmy na przełom października i listopada. Słyszeliśmy świetne opinie o tej portugalskiej wyspie od rodziny i znajomych. Nasz plan był prosty: spędzić pierwszą i ostatnią noc podróży w Funchal, urokliwej stolicy wyspy, a pozostałe pięć dni poświęcić na zwiedzanie Madery samochodem. Taki plan okazał się strzał w dziesiątkę!

Po długim locie potrzebowaliśmy odpoczynku, ale również musieliśmy znaleźć dogodny parking na kolejne dni, gdy będziemy już mieli wynajęty samochód. Już podczas pierwszego spaceru do supermarketu zauważyłam, jak niewiarygodnie strome są ulice w tym mieście! Na samą myśl o tym, jak będę manewrować po tych wąskich, nachylonych uliczkach, robiło mi się gorąco.

Pogoda pierwszego dnia na Maderze nie była idealna. Szybko przekonaliśmy się, że to prawda, co wszyscy mówią o kapryśnej aurze na tej wyspie. Naszym głównym celem na ten dzień była wizyta w słynnym ogrodzie botanicznym Monte Palace Madeira. Po krótkiej jeździe z szalonym, lokalnym kierowcą autobusu, z ulgą wysiadłam, aby wreszcie zaczerpnąć świeżego powietrza. Po tych wszystkich ostrych zakrętach w ciągu ostatnich 15 minut jazdy, spokojny spacer to coś, czego bardzo potrzebowałam. Przygotujcie się na niezłą jazdę wsiadając do lokalnych autobusów bo zaparkowane na poboczach dróg auta zmuszają kierowców do intensywnych manewrów!

W drodze do ogrodu botanicznego minęliśmy Igreja de Nossa Senhora do Monte, urokliwy kościół na wzgórzu. Pomnik przed świątynią to posąg cesarza Karola I Habsburga (Karl I), upamiętniający ostatniego cesarza Austro-Węgier. To właśnie tutaj spędził ostatnie dni swojego życia i został pochowany w kościele. Na zdjęciu poniżej widać jeszcze mokrą nawierzchnię placu zaraz po tym, jak wysiedliśmy z autobusu, zaczęło mocno padać, ale już po chwili wyszło słońce. I właśnie taka zmienna pogoda towarzyszyła nam do końca dnia.

Tuż u podnóża schodów prowadzących do kościoła znajduje się jedna z najsłynniejszych atrakcji turystycznych, zjazd wiklinowymi saniami. To właśnie tutaj zaczyna się 2-kilometrowy zjazd po stromych ulicach Funchal. Kiedy przechodziliśmy obok tego miejsca około 10 rano w niedzielę, nie było jeszcze nikogo obsługującego te sanie, a potem na stronie internetowej znalazłam informację że w niedziele zjazdy te się nie odbywają. Tradycyjne pojazdy przypominające sanki wykonane są z wiklinowych koszy osadzonych na drewnianych płozach i służą do przewożenia turystów z wioski Monte w dół, do niżej położonych ulic Funchal. Trasa ma około 2 kilometry, a prędkość może sięgać nawet 30 km/h. Kierowcy, zwani „Carreiros”, stoją za sankami i wykorzystują swoją siłę, równowagę oraz gumowe podeszwy butów, by sterować i kontrolować prędkość podczas zjazdu.

Soczysta zieleń, egzotyczne rośliny i spokojna atmosfera sprawiały, że czuliśmy się jak w tropikalnym lesie deszczowym wchodząc do Monte Palace Madeira. Sam Pałac Monte został pierwotnie zbudowany jako luksusowy hotel pod koniec XIX wieku. Jednak z czasem hotel napotkał problemy finansowe i ostatecznie został zamknięty w połowie XX wieku. W późnych latach 80. José Berardo (portugalski biznesmen, inwestor, kolekcjoner sztuki) zakupił nieruchomość i postanowił przekształcić ją w ogród botaniczny i przestrzeń kulturalną. Po transformacji ogrody zostały otwarte dla zwiedzających na początku lat 90., prezentując zachwycającą kolekcję egzotycznych roślin, minerałów i sztuki współczesnej.

Spędziliśmy około 2,5 godziny spacerując po ogrodzie, choć musieliśmy zrobić kilka przerw, by schronić się przed deszczem. Kapryśna pogoda dodała temu miejscu nastrojowego, niemal mistycznego klimatu, co tylko spotęgowało wyjątkowość tej wizyty. Ogród oferuje zapierające dech w piersiach panoramiczne widoki na Funchal, zatokę i Ocean Atlantycki. Ale najbardziej zaskoczyła mnie wystawa minerałów. Nie spodziewałam się, że zachwycą mnie kamienie, a jednak kreatywna ekspozycja naprawdę mnie urzekła. Większość okazów pochodziła z Brazylii, Portugalii i Południowej Afryki, były po prostu przepiękne.

Oprócz minerałów, w pawilonach prezentowana była także sztuka współczesna, co stanowiło ciekawe uzupełnienie naturalnego piękna ogrodu. Część ogrodu inspirowana Azją, z wyrazistymi czerwonymi elementami, wspaniale kontrastowała z tłem soczyście zielonego lasu. Kolejną atrakcją był ogród sukulentów, gdzie różnorodne gatunki zostały rozmieszczone w niezwykle artystyczny i efektowny sposób.

Zdecydowaliśmy się wrócić pieszo do Funchal, ponieważ pogoda zaczęła się poprawiać, a my chcieliśmy odkrywać miasto we własnym tempie. Wyszliśmy na ulicę znajdującą się poniżej kolejki linowej, obok parkingu przy górnej stacji kolejki. Stamtąd, tuż przed cmentarzem skręciliśmy w lewo, kierując się uroczą ścieżką biegnącą za kilkoma domami, aż dotarliśmy do ulicy Caminho do Lombo. Droga szybko stała się tak stroma, że nasze łydki zaczęły już po kilku minutach dawać oznaki zmęczenia! Podążaliśmy cały czas tą przyjemną dzielnicą mieszkaniową, ale mimo tego że mijaliśmy przystanki autobusowe, nigdzie nie było dokładnych rozkładów jazdy i nie zauważyliśmy też ani jednego autobusu.

Po pewnym czasie dotarliśmy do Miradouro da Tabaiba, punktu widokowego oferującego fantastyczną panoramę Funchal, zatoki i trasy kolejki linowej do Monte. Mówi się, że to jedno z najlepszych miejsc do podziwiania słynnych fajerwerków w sylwestra.

Kontynuowaliśmy spacer ulicą Caminho do Lombo, przechodząc pod drogą ekspresową. Kolejny odcinek trasy był jedynym, gdzie przez około 200 metrów nie było chodnika ani bezpiecznego miejsca dla pieszych, a ostre zakręty sprawiały, że czuliśmy się niepewnie. Szybko przetruchtaliśmy ten fragment, żeby jak najszybciej mieć go za sobą. W końcu dotarliśmy do Rua Pedro José de Ornelas, ulicy, która bezpiecznie poprowadziła nas w kierunku centrum Funchal. Gdy dotarliśmy do naszego celu, czyli portu, mieliśmy za sobą 6 kilometrów marszu i aż 550 metrów zejścia w dół. Wyszło słońce, a widok ogromnych statków wycieczkowych i migoczącej wody był absolutnie zachwycający. Zanim poszliśmy na kolację, przeszliśmy przez Parque de Santa Catarina, spokojne miejsce w samym środku miasta. To właśnie stamtąd, w oddali zauważyliśmy Muzeum CR7, obowiązkowy punkt dla fanów piłki nożnej, z jego słynnym pomnikiem Cristiano Ronaldo przed wejściem. Pomnikiem, który, jak żartują wszyscy, zupełnie nie przypomina piłkarza i w pełni się z tym zgadzam.

Po tym wymagającym spacerze zasłużyliśmy na porządną kolację w lokalnej restauracji. Nie mogłam się oprzeć i zamówiłam jedno z popisowych dań wyspy, pałasza czarnego z bananem. Na początku połączenie smaków wydawało się ciekawe i wyjątkowe, ale w miarę jedzenia słodycz banana zaczęła nieco zbyt dominować. Mimo to było to doświadczenie warte spróbowania i był to prawdziwy przykład kulinarnej kreatywności Madery.

Już podczas tej pierwszej kolacji odkryliśmy również Brisa Maracujá, popularny napój gazowany z dodatkiem prawdziwego soku z marakui. Jego orzeźwiający i słodki smak doskonale oddaje tropikalny charakter tej znanej maderskiej owocowej specjalności jaką jest marakuja. Później trafiliśmy także na wersję bez cukru, która okazała się zaskakująco smaczna, nawet dla kogoś takiego jak ja, kto zwykle nie przepada za napojami typu „light”.

Zdecydowałam się wybrać na wieczorny bieg, żeby jeszcze przed zachodem słońca trochę pozwiedzać miasto. Trudno było znaleźć trasę, która nie wiązałaby się z wymagającym podejściem, ale w końcu jako cel obrałam Fortaleza de São João Baptista do Pico. Bieg do fortecy był trudny (na szczęście krótki!), bo ulice były naprawdę strome – idealne na solidny trening. Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że forteca nie jest w najlepszym stanie. Część, z której rozciągał się najlepszy widok na miasto, była akurat w remoncie, co trochę mnie rozczarowało. Pomimo to, samo wbiegnięcie pod górę dało mi już dużo satysfakcji. Choć forteca wyglądała na opuszczoną, to pobliski plac zabaw i kawiarnia tętniły życiem. Stamtąd pobiegłam w stronę portu i dalej wzdłuż nabrzeża aż do Forte de São Tiago. Oświetlone ulice i żywa atmosfera na ulicach sprawiły, że ta część biegu była szczególnie przyjemna.

Jednak po minięciu fortu ulice stały się ciemniejsze i opustoszałe, więc postanowiłam zawrócić. Skierowałam się pod górę w stronę naszego apartamentu, mijając po drodze liczne restauracje pełne ludzi rozkoszujących się wieczorem. To była idealna końcówka tak pełnego wrażeń dnia, miasto po zmroku ma swój niepowtarzalny charakter!

Podczas jednego z wieczornych spacerów odwiedziliśmy Rua de Santa Maria, jedną z najstarszych ulic Funchal. W 2010 roku rząd zainicjował tam projekt „Sztuka Otwartych Drzwi” jako sposób na ożywienie tej części Starego Miasta. Lokalni i międzynarodowi artyści zostali zaproszeni do malowania swoich obrazów na drzwiach budynków, zamieniając ulicę w galerię sztuki na świeżym powietrzu.

Warto przejść się tą ulicą zarówno rano, jak i wieczorem, ponieważ w różnych porach dnia różne miejsca są zamknięte, odsłaniając ciekawe malowidła, takie jak Mały Książę, Drzwi Syreny, ukazujące sceny winobrania, historie i kulturę miasta Funchal czy obrazy życia morskiego wokół wyspy. Ulica tętni życiem, pełno tu sklepików z pamiątkami, restauracji, kawiarni i barów. Wieczorami jest szczególnie gwarno, gdy miejscowi i turyści spotykają się by zjeść kolacje lub wypić drinka.

Funchal można zwiedzać pieszo, taksówką, kolejką linową, a nawet tuk-tukiem. Te trójkołowe pojazdy to popularny i ekologiczny sposób na poruszanie się po mieście i jego okolicach, ponieważ z łatwością przemieszczają się wąskimi uliczkami Starego Miasta. Tuk-tuki w Funchal są obsługiwane przez różne firmy i kierowców, którzy często oferują swoje usługi jako przewodników, pomagając turystom odkrywać najważniejsze atrakcje w okolicy.

To świetna opcja dla osób z ograniczoną mobilnością lub dla tych, którym trudno jest spacerować po stromych ulicach miasta. Podczas przerwy na punkcie widokowym Lazareto zauważyliśmy starszą parę, która przyjechała tuk-tukiem. Zatrzymali się na około pięć minut, a ich kierowca opowiadał im o mieście, zanim ruszyli dalej.

Forteca Forte de São Tiago, ze swoim charakterystycznym, intensywnie żółtym kolorem, wspaniale kontrastuje z błękitem wód Atlantyku i zielonymi wzgórzami Madery. Szczególnie spodobało mi się to miejsce podczas wieczornego biegu, panowała tam spokojna atmosfera, idealna do relaksu, podziwiania zachodu słońca oraz obserwowania przypływających statków wycieczkowych i kutrów rybackich. W ciągu dnia fort oferuje spektakularne widoki na ocean, miasto i okoliczne góry. W środku znajduje się restauracja oferująca wyjątkowe kulinarne doznania, a sam fort wykorzystywany jest także do organizacji wydarzeń, wystaw i innych kulturalnych aktywności.

Byliśmy absolutnie zachwyceni różnorodnością owoców dostępnych w sklepach, nawet w supermarketach, smakowały o wiele lepiej niż te, które znamy z Belgii. Sklepy z owocami, zwane „frutaria”, przyciągały naszą uwagę za każdym razem, gdy obok nich przechodziliśmy. Naszym ulubionym owocem była lokalna papaja. Ostatni dzień przeznaczyliśmy na zakupy, a jednym z miejsc, które bardzo chcieliśmy odwiedzić, był Mercado dos Lavradores. Ten słynny targ oferuje imponującą gamę egzotycznych owoców, takich jak marakuja, annona (flaszowiec) czy intrygujące hybrydy banana z ananasem. Sprzedawcy często oferują degustacje, ale trzeba uważać na ceny, są znacznie wyższe niż gdzie indziej, kilkukrotnie wyższe niż na straganach ulicznych czy w frutariach.

Choć targ cieszy się popularnością wśród mieszkańców, niektóre jego części, szczególnie stoiska z owocami, są bardziej nastawione na turystów. Odwiedziliśmy go w sobotę, czyli w jeden z najbardziej ruchliwych dni, kiedy gromadzą się tam zarówno lokalni mieszkańcy, jak i turyści. Energia i żywa atmosfera tylko dodawały temu miejscu uroku, mimo tłumów. Stoiska prezentowały pięknie ułożone owoce, suszone zioła, papryczki i kwiaty, prawdziwa uczta dla oczu! Dla osób preferujących spokojniejsze doświadczenia, lepszym rozwiązaniem może być wizyta rano lub w dzień powszedni.

Chociaż nie planowaliśmy kupować na tym targu owoców ze względu na wysokie ceny, odkryliśmy, że parter hali to doskonałe miejsce na zakup cebulek kwiatowych. Stoiska z kwiatami były wyjątkowo kolorowe, prezentując tropikalne gatunki, takie jak chociażby słynna strelicja (rajski ptak). Kobiety ubrane w tradycyjne wielokolorowe, pasiaste sukienki, sprzedające kwiaty, wprowadzały do tego miejsca tradycyjny aspekt. Tuż przy wejściu znajdują się na ścianach przepiękne azulejos (tradycyjne portugalskie płytki), przedstawiające, jak targ wyglądał w przeszłości, to taka mała lekcja historii dla odwiedzających. Jeśli jesteś miłośnikiem ogrodnictwa, koniecznie zajrzyj na parter, cebulki strelicji to niebanalna pamiątka, która przez długi czas będzie Ci przypominać o Maderze.

Jedną z najciekawszych części targu jest strefa z owocami morza. Można tam zobaczyć wiele gatunków ryb, których wcześniej ja sama nawet nie widziałam. Gwiazdą tego miejsca jest pałasz czarny, czyli „espada” – głębinowa ryba, która od wieków jest podstawą maderskiej kuchni. Jej długie, smukłe ciało, czarna skóra i ostre zęby nadają jej niemal mityczny wygląd. Występuje na głębokościach sięgających nawet 1500 metrów w północnym Atlantyku, a poławiana jest przez doświadczonych lokalnych rybaków tradycyjnymi metodami. Mimo nietypowego wyglądu, mięso pałasza jest delikatne, białe i łagodne w smaku, idealne do wielu pysznych dań – od klasycznej espady z bananem (która próbowałam juz pierwszego dnia) po inne kreatywne wariacje dostępne w restauracjach na Maderze. Co ciekawe, pałasz czarny występuje tylko w rejonie Madery oraz w pobliżu Japonii.

Ostatnie popołudnie spędziłam, odkrywając druga część wybrzeża, kierując się w stronę dzielnicy Câmara de Lobos. Mój bieg tym razem zaprowadził mnie do naturalnych basenów Doca do Cavacas. Cała trasa prowadziła łatwym chodnikiem, mijając liczne duże hotele z basenami i zapierającymi dech w piersiach widokami na ocean. Wzdłuż głównej i ruchliwej(!) ulicy znajdowały się również restauracje i sklepy z pamiątkami. Naturalne baseny Doca do Cavacas były mniejszą wersją tych, które odwiedziliśmy w Porto Moniz. Po drodze minęłam też kolejny kompleks odkrytych basenów o nazwie „Ponta Gorda Lido.” Oba miejsca miały tę samą tablicę informacyjną z cenami, więc prawdopodobnie należą do tej samej sieci basenów. Drugi basen miał również wydzieloną strefę dla małych dzieci.

Informacje praktyczne:

  • Transport: Skorzystaliśmy z aplikacji Bolt aby wieczorem dostać się z lotniska do Funchal, koszt wyniósł 19 euro. W dzień wylotu, z samego rano zapłaciliśmy więcej (29 euro), ponieważ było mniej dostępnych samochodów, a dodatkowo zarezerwowaliśmy przejazd na konkretną godzinę.

  • Nocleg: Wynajęliśmy apartament przez Airbnb i był to najlepszy, w jakim kiedykolwiek mieszkaliśmy! Adres: R. Elias Garcia 15. Mieszkanie na najwyższym piętrze z widokiem na ocean, 1 sypialnia, 5-10min spacer od centrum.

  • Wynajem auta: Samochód wynajęliśmy przez Wyspa Madera od firmy Adratica. Koszt wynajmu auta klasy A na pięć dni wyniósł 185 euro, plus dodatkowe ubezpieczenie obejmujące opony, szyby i lusterka, 5 euro dziennie. Mieliśmy szczęście, bo dostaliśmy Nissana Micra Turbo (klasa C), który świetnie sprawdził się na stromych uliczkach. Kontakt z osobą, która dostarczyła nam samochód, za pośrednictwem WhatsAppa był bardzo pomocny. Zwrot samochodu również odbył się w centrum miasta, po zaparkowaniu po prostu wysłaliśmy naszą lokalizację, a osoba odbierająca pojazd pojawiła się na miejscu po około 10 minutach (wcześniej została uprzedzona, że już wróciliśmy i szukamy miejsca do zaparkowania).

  • Parking: Każdego wieczoru zostawialiśmy wynajęty samochód na pobliskim podziemnym parkingu, Parking Santa Luzia (Rua 5 de Outubro, São Martinho, 9000-216 Funchal). Zawsze płaciliśmy 4,5 euro (tylko gotówką, automat). Warto zwrócić uwagę, że wiele miejsc jest zarezerwowanych i wyraźnie oznaczonych banerami zawieszonymi nad stanowiskami. Tylko raz musieliśmy zjechać na najniższy poziom, ponieważ parter był zajęty (było to po godzinie 20:00). Parkowanie małym autem nie stanowi problemu (pomijając fakt, że musiałam wielokrotnie manewrować, bo było naprawdę wąsko), ale większym pojazdom może być trudno zaparkować na wielu wyznaczonych miejscach.

  • Więcej szczegółów na temat zjazdów wiklinowymi saniami ulicą Carreiros do Monte znajdziesz tutaj

  • Na oficjalnej stronie ogrodu Jardim Monte Palace Madeira dostępne są różne opcje biletów, cena biletu dla osoby dorosłej wynosi 15 euro. Dojechaliśmy lokalnym autobusem z przystanku R 31 Janeiro Finanças (9C), linia 21 (linia 20 również jedzie w tym kierunku). Podróż trwała około 13 minut i kosztowała 1,95 euro (bilet kupiony u kierowcy, gotówka).

  • Nie skorzystaliśmy z kolejki linowej w Funchal ponieważ cena była dość wysoka. Doświadczyliśmy podobnych atrakcji w innych krajach, więc nie uznaliśmy jej za obowiązkowy punkt programu. Słyszeliśmy też, że Madera oferuje tyle niesamowitych widoków, że spokojnie można ją pominąć. Za każdym razem, gdy mijaliśmy dolną stację kolejki, widzieliśmy długą kolejkę. Poza tym 13-minutowa przejażdżka autobusem była bardzo emocjonująca, prowadził przez wąskie ulice pełne samochodów, a umiejętności lokalnego kierowcy w pokonywaniu ostrych zakrętów naprawdę zrobiły na Nas wrażenie.

  • Restauracje, które odwiedziliśmy:
    • Restaurante Informal: Przyszliśmy 15 minut przed otwarciem i ledwo udało nam się dostać stolik. Lokal nie przyjmuje rezerwacji, więc jeśli ktoś nie dostanie stolika zaraz po otwarciu, zostanie wpisany na listę oczekujących i musi wrócić po około 1,5 godziny. Zostaliśmy na 1 godzinę i 20 minut, a kiedy wychodziliśmy, przed wejściem już czekali ludzie gotowi zajać nasze zwolnione miejsce. Dania tutaj nam bardzo smakowany! Do tego elegancki wystrój i wysoki poziom obsługi. Niecałe 30 euro za osobę z napojem, ceny wyższe niż w innych miejscach, ale zdecydowanie warto.
    • Rei da Poncha: Naszym ulubionym drinkiem był Nikita, mieszanka soku ananasowego, piwa i lodów waniliowych. Pycha! To bardzo popularne miejsce, nigdy nie udało nam się tam usiąść, ale można kupić drinki na wynos (ok 3euro).
    • Rota 23 Hamburgueria Jedyna knajpka otwarta po 22:00 w pobliżu naszego apartamentu, kiedy dotarliśmy tam z lotniska. Okazało się, że to bardzo przyjemne miejsce.
    • Bar “O Avô”: Smaczna espada com banana (ryba pałasz z bananem) oraz espetada de frango (szaszłyk z kurczaka). Ceny uczciwe, obsługa świetna. Niestety, widok dwóch karaluchów w drodze do toalety trochę popsuł wrażenie. Później jednak zauważyłam je również na chodnikach w różnych miasteczkach na wyspie i przeczytałam, że to poważny problem w tym regionie. Trudno więc ocenić, czy była to kwestia zaniedbania właścicieli, czy raczej ogólna plaga na wyspie. Niecałe 20 euro za osobę z napojem. Adres: R. Da Praia 49A, São Martinho, 9000-643 Funchal
    • Casa do Bolo do Caco: Pyszne kanapki z bolo do caco, świetna opcja na szybki lunch lub przekąskę. Tradycyjny płaski chlebek bolo do caco jest przekrawany i wypełniany różnymi dodatkami. My próbowaliśmy wersji z grilowaną wołowiną. Niecałe 10 euro za osobę z napojem. Adres: Rua Dr. Fernão de Ornelas 26, 9050-021 Funchal
  • Sklepy:

  • Frutaria Seminário, fajne miejsce, żeby kupić owoce. Jeśli chcesz spróbować lokalnych produktów, warto zwrócić uwagę czy owoce są z Madery czy importowane (zawsze obok ceny była informacja o pochodzeniu). Kupowaliśmy tam pyszną lokalną papaję pokrojoną w kawałki, ale wieczorem większość towaru była już wyprzedana wiec warto wybrać sie tam wcześniej. Adres: R. do Seminário 16, 9000-053 Funchal

  • Przydatne strony internetowe:
  • Nasze pamiątki: świeże owoce, lokalny alkohol, bulwy roślin, produkty wykonane z korka….ale przede wszystkim wspomnienia!
  • Baseny naturalne Doca do Cavacas: opłata za wstęp wynosi 5,70 euro dla osoby dorosłej. Dzieci do 6. roku życia wchodzą bezpłatnie, a dzieci w wieku 7–17 lat płacą 1,90 euro.
  • Szczegóły obu biegów:

Pierwszy bieg po centrum miasta - 7km, 236m w góre Drugi bieg wzdłuż wybrzeża - 11km, 187m w góre